środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 5

- O mój Boże, to Harry Styles! - rozległ się wrzask i nagle nie wiadomo skąd pojawiało się co raz więcej fanek i paparazzi. Flesze błyszczały bez przerwy. Oderwałam się do Harry'ego. Wstał, założył kaptur i pociągnął mnie za rękę.
- Zostaw mnie.
- Nie, chodź.
Szybkim krokiem przebiliśmy się przez tłum i w końcu Harry nakazał, żebym wsiadła do jego samochodu.
Panowała cisza.
- Przepraszam, poniosło mnie... nie powinienem. - odparł cicho gdy odjechaliśmy kawałek od parku.
Pokiwałam głową. Tak na prawdę wszystko we mnie buzowało. Tak, jakbym chciała przyciągnąć go jeszcze raz. Absurdalne.
- Zatrzymaj się tu. Dojdę pieszo do akademika.
- Nie, muszę się jakoś zrekompensować za to wszystko. - powiedział wpatrując się na drogę.
Nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy. Tego, w jakim skupieniu patrzył przed siebie. Zauważyłam, że miał bardzo długie rzęsy jak na mężczyznę.
- Przecież nic się nie stało. Zatrzymaj się.
- Stanie się dopiero jutro. Nie zdziwiłbym się, gdybyś nagle została według mediów moją dziewczyną. - przez chwilę spojrzał na mnie, i widząc moje zdezorientowanie dodał. - to znaczy, przejdzie im. W każdym razie tamten park już nie jest bezpieczny. Mogę cię zabrać do siebie?
- Nie. Muszę jeszcze skończyć esej, nie mam czasu ani ochoty. - po prostu paranoja. W ogóle go nie znam, nie powinnam z nim rozmawiać, nie powinnam pozwolić żeby w ogóle się do mnie zbliżył.
Zatrzymał się.
- Gdzie moja torebka? - nawet nie zauważyłam kiedy zniknęła.
- Na tylnym siedzeniu. Położyłem ją tam... - zawahał się.
Niezdarnie wstałam i wyciągnęłam rękę na tylne siedzenie, ale straciłam równowagę, i oparłam się ręką, żeby nie upaść na wyspę pomiędzy pasażerem a kierowcą.
Dopiero gdy usłyszałam jak Harry wciąga powietrze przez zęby spojrzałam na czym dokładnie wylądowała moja ręka.
Z przerażeniem uświadomiłam sobie że jest na kroczu chłopaka, boleśnie się w nie wpinając.
- O matko przepraszam cię... - spanikowałam.
- Nic się nie stało. - powiedział po chwili sapania.
Właśnie ścisnęłam krocze Harry'ego Styles'a.
Jaka ja jestem obrzydliwie beznadziejna...
- Pomóc? - spytał.
Za nic nie mogłam sięgnąć tej przeklętej torebki.
- Tak... Proszę...
Uśmiechnął się, podniósł się z siedzenia i z łatwością ją dosięgnął.
- Dziękuję. - odparłam gdy podał mi ją do rąk.
Gdy sięgnęłam ręką do klamki, jakby się otrząsną, powiedział żebym poczekała i wybiegł z samochodu. Okrążył go i otworzył mi drzwi.
- Dziękuję. - powtórzyłam. Posłał mi uśmiech i wsiadł do samochodu.
Podążyłam moim skrótem przez boczne uliczki. Było bardzo zimno, a deszcz zacinał mi w oczy. Otuliłam się bardziej puszystym szalem, ale nawet to nie pomogło.
Mijałam stare kamienice. Niektóre okna były pootwierane i słychać było donośną muzykę z licznych imprez. Był piątek, ludzie chcieli się bawić. Swoją drogą w moim akademiku jest pewnie w tej chwili to samo. W każdym pokoju impreza, jeśli któryś był pusty znaczyło, że jego mieszkańcy są u kogoś innego. Alkohol, seks i muzyka. Akademickie życie, jedna z rzeczy które najbardziej w życiu kochałam.

Zmęczona weszłam pod prysznic. Gorąca woda rozluźniała moje spięte mięśnie, spłukiwała wspomnienia o Harry'm i niespokojne myśli.
Byłam dla niego nie miła, i to mi nie dawało teraz spokoju.
- Ugh, dosyć o nim! Skup się!
Mam pół godziny na zrobienie się na bóstwo dla Drake'a.
W pośpiechu ubrałam się w pastelowo różowy sweter, do tego czarne rurki i ciepłe, zupełnie nie pasujące skarpety, które przykryję butami. Zawsze było mi zimno w nogi, dlatego miałam kolekcję wełnianych skarpet w jaskrawych kolorach. Niestety moja babcia nigdy nie mogłam uszyć czarnych czy szarych. Ale i tak je kochałam.
Wzdychając podbiegłam ostatni raz do lustra. Wszystko było znośne.
Przygładziłam nerwowo kosmyk włosów.
A jeśli mu się nie spodobam?
A jeśli zrobię coś głupiego?
O mój Boże.
Nagle Cara wpadła z pośpiechem do pokoju.
- A ty gdzie? Zoe i Mike robią imprezę w pokoju, miałam cię tam  ściągnąć. - zaśmiała się.
- Wychodzę z Drake'em, nie pamiętasz? - posłałam jej uśmiech delikatnie spryskując się perfumą.
- Drake?! Drake?! Dziewczyno, całowałaś się dzisiaj z Harry'm Styles'em i mógłby już być twój, a ty się z jakimś studentem umawiasz? - rozszerzyła oczy ze zdziwienia.
- Czyli według ciebie Styles jest bardziej wartościowy od Drake'a, bo jest jakimś piosenkarzem? - pokręciłam głową. - I na litość boską przestań z nim. To był przypadek, nie wiem co do cholery, ale... - zaśmiałam się na samą myśl. - nic a nic do mnie nie czuje, i ja do niego też nie.
Trochę zła na przyjaciółkę założyłam płaszcz i przewiązałam luźno szal.
- A teraz wybacz, idę na spotkanie z nic nie wartym studentem Drake'em. - dodałam i trzasnęłam drzwiami.
Mówiłam: nie wspominaj o Harrym. I co? Jak zwykle nie wysłuchała mojej prośby...
Dlaczego mnie to tak drażni?
I wtedy w korytarzu zobaczyłam Drake'a. O mój boże. Na jego widok miałam motylki w brzuchu.
- Hej, Lil. - uśmiechnął się i wskazał ręką żebym poszła za nim. Wyglądał tak dobrze...
Zawsze nosił wytarte dżinsy opuszczone na biodra, czarne vansy i koszulki rockowych zespołów. Dzisiaj doszła do tego jeszcze czarna, skórzana kurtka i szara bluza z kapturem która spod niej wystawała.
Poczułam jego dłoń na moich plecach opiekuńczo wskazującą kierunek. Przechodziliśmy pustym korytarzem akademika, mijając drzwi od pokojów z których dobiegały śmiechy i głośna muzyka.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz poczułam mroźne powietrze. Było ciemno.
- Gdzie idziemy? - spytałam.
- Nie mam pojęcia. - zaśmiał się. - Przed siebie. Opowiedz mi coś o sobie. Jakieś plany na przyszłość? Hobby? - spojrzał na mnie i obdarzył mnie szerokim uśmiechem.
- Ja... - zawahałam się. -Chcę zostać tancerką, i moim hobby jest balet. Bardzo ciekawe, wiem. - zachichotałam.
- Chcesz tańczyć a studiujesz anglistykę?
- Tak... bo mój ojciec nalegał, żebym skończyła jakiekolwiek studia. No więc kończę. - uśmiechnęłam się. - A ty?
Przemierzaliśmy wolnym krokiem ulice Londynu.
- Ja tak trochę tak jak ty, wcale nie jestem tu z własnej woli. Moją pasją jest muzyka. Mam już zespół, kombinujemy jak nagrać płytę. No wiesz, ciężko się wybić.
- Rock? - strzeliłam.
- Skąd wiedziałaś? - zaśmiał się.
- Ja wiem wszystko. - zażartowałam.
Doszliśmy do głównej ulicy, i od razu dobiegły nas odgłosy krzyków.
Zaciekawieni poszliśmy w stronę zamieszania przy arenie. Masa rozwrzeszczanych dziewczyn w różnym wieku. Chwila chwila.
- Już wiem. Koncert! - odparł Drake.
No właśnie.
- Zayn kocham cię! - jakaś dziewczyna najbliżej nas krzyknęła do zakapturzonej postaci przebijającej się przez tłum z ochroniarzem. Z samochodu za nim wyszła kolejna osoba.
- Harry! Harry! Spójrz na mnie! - rozległy się wrzaski.
Obserwowałam jak odwraca się w stronę z której dobiegły krzyki. Szlag by to trafił, napotkał spojrzeniem mnie.
Zmierzył wzrokiem Drake'a i zniknął w tłumie.
- Chodź, ominiemy to jakoś. - odchrząknęłam i pociągnęłam go za sobą.
- One Direction. - wzdrygnął się. - Lubisz ich?
- Nie mam zdania. - wzruszyłam ramionami. - Nie obchodzą mnie.
Może z wyjątkiem jednego, takiego z lokami.
- Jesteś piękna, wiesz? - głos Drake'a otrząsnął mnie z zamyślenia, i od razu moje serce zabiło szybciej.
- Nie... - odchrząknęłam. - To makijaż, ja nie.
- Wcale nie. - przystanął na przeciwko mnie. - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem, Lil.
- Przesadzasz. - zaczerwieniłam się.
- Właśnie że nie. - złożył pocałunek na moich ustach.
_____________________
Tak, wiem że zabijecie mnie za Drily moments xd
Proszę o duuuużo komentarzy. :D










11 komentarzy: