środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 4

- I tak po prostu odeszłaś? Nie wzięłaś numeru, nic?! - spytała z niedowierzaniem Cara.
- No... po co miałabym to robić? - zaśmiałam się. - Koleś wydaje się być totalnie arogancki, po co mi numer jakiejś gwiazdki której w ogóle nie znam, i która za pewne już zapomniała o tym?
- Ale zawsze coś. A poza tym wiesz, to Harry Styles. - zabawnie ruszała brwiami.
- I co w związku z tym? - wzruszyłam ramionami.
- To, że jest okropnie przystojny! - krzyknęła podekscytowana. Już drugi tydzień wałkowałyśmy ten sam temat. To całe zdarzenie było śmieszne. Nieznajomy z ławki który mógł być każdym okazał się piosenkarzem. A potem oboje się rozeszliśmy w swoje strony i nawzajem o sobie zapomnieliśmy. To znaczy, Cara to mi uniemożliwiała.
Obie podążyłyśmy korytarzem akademickim do naszego pokoju.
- Popatrz! - krzyknęła nagle pokazując mi jeden ze swoich plakatów wiszących nad jej łóżkiem.
Harry Styles, dokładnie taki, jak go zapamiętałam, tyle że jeszcze bardziej elegancki.
- Oh, daj spokój. - mruknęłam. Miałam dosyć jego i na tą chwilę nawet Cary. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy.
Nagle poczułam poduszkę lądującą na moim brzuchu.
- Dziewczyno, ty wypuściłaś kogoś takiego! Najseksowniejszego, najprzystojniej...
- Skończyłaś? Jestem zmęczona. - mruknęłam.

Obudziłam się 2 godziny później. Cara zostawiła mi kartkę, że poszła na imprezę do jakiegoś chłopaka. Pokój miałam zatem tylko dla siebie.
Gdy wyszłam spod prysznica owinięta w ręcznik w oczy rzucił mi się ten cholerny plakat. Nawet na nim zielone oczy wydawały się przewiercać mnie na wylot.
- Czego się tak gapisz? - mruknęłam.
Stanęłam ,,twarzą w twarz" z papierowym Harrym.
- Paranoja. - zaśmiałam się pod nosem. Zsunęłam ręcznik z ciała i zaczęłam się ubierać. Ciągle miałam wrażenie że on patrzy, a przecież to tylko kawał papieru.
Opadłam zmęczona na łóżko i włączyłam telewizor.
Jak zwykle włączyłam kanał muzyczny, i zaczęłam się śmiać. One Direction.
To na prawdę jest jakieś fatum. Najlepiej po prostu położyć się spać.

Następnego dnia zdychałam z nudów na zajęciach. Cara zabawnie przedrzeźniała wykładowcę ale nawet to nie mogło mnie powstrzymać od ziewania.
- Hej! Lily! - usłyszałam szept kogoś z tyłu. Odwróciłam się. Drake, uroczy blondyn z niebieskimi oczami. Wszystko w środku mi się wywróciło na jego widok.
- Czy... - szeptał mocno gestykulując, żebym go zrozumiała. - pójdziesz ze mną jutro na imprezę?
- Jasne. - kiwnęłam głową, uśmiechnęłam się swoim słodkim uśmieszkiem i odwróciłam się podekscytowana do Cary.
- O matko. - westchnęłam. - Drake.
Ku mojemu zdziwieniu moja przyjaciółka nie podzielała mojego entuzjazmu.
- A Harry? - uderzyła mnie w ramię. Nie mogłam nawet jęknąć z bólu, bo wykładowca przestałby bazgrać na tablicy i byłyby kłopoty.
- Co Harry? - zachichotałam. - Car, błagam cię!
- Ale ja mówię poważnie.
- Myśl realnie, to, że spotkałam go na ulicy nie znaczy że z nim mam być! To gwiazda. - prychnęłam.
Dyskusja o tym kto ma rację trwała jeszcze po zajęciach i na lunchu. Przerwała się dopiero wtedy, gdy musiałam iść do teatru.

Czułam się trochę jak robot. Zajęcia, taniec, wracam do akademika, jakaś impreza, spać i na następny dzień od nowa, ewentualnie dodatkowo wizyta u rodziców albo u James'a.
Wyszłam z teatru i podążyłam parkiem.
Chciałabym jakiejś odmiany. Może gdzieś wyjechać, rzucić wszystko w cholerę?
- Kogo ja tu widzę. - usłyszałam zachrypnięty głos. Znowu siedział zamaskowany na ławce.
- Nie masz co robić? - spytałam patrząc na niego krytycznym wzrokiem.
- Nie. To znaczy mam co robić, od dwóch tygodni tutaj przychodzę i czekam na baletniczkę. Nie chodziłaś do teatru?
- Chodziłam. Ale wracałam inną drogą. - zaśmiałam się.
Westchnął.
- Dlaczego wtedy uciekłaś? - spytał podnosząc głowę.
- Bo... to skomplikowane.
- Mam czas. Usiądź.
Uśmiechnęłam się, gdy przysunął się do mnie.
- No bo... jesteś gwiazdą i takie tam...
- Ale nadal jestem człowiekiem. - zachichotał. - A patrzyłaś na mnie jak na ducha.
- No a wyobraź sobie że stajesz twarzą w twarz z... nie, w twoim przypadku to bez sensu. - westchnęłam a on zaczął się śmiać.
- Zdejmiesz to? - spytałam wskazując na rzeczy zakrywające jego twarz.
- Nie mogę. Zaraz przyleci tutaj tłum fanek i paparazzi, a chcę być teraz sam. Z tobą.
Zaczerwieniłam się. Onieśmielał mnie pod każdym względem. Był taki wysoki, dobrze zbudowany, tak przystojny... Nie, Lily... to obcy facet. Koniec.
- Dlaczego tu na mnie czekałeś? - -wreszcie to z siebie wydusiłam.
- Właściwie sam nie wiem. - wzruszył ramionami.
Pokiwałam głową. Miałam wrażenie że jest zagubiony.
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedział nagle.
- Ale co? Imię już znasz, wiesz, że tańczę... to wszystko. - uśmiechnęłam się.
- Taka ciekawa osóbka jak ty powinna  mieć wiele do opowiedzenia.
- Niestety jestem tylko zwykłą studentką, nie mam miliardów fanów i kasy jak lodu na koncie. Jak widzisz nie jestem ciekawa.
- Myślisz że pieniądze się liczą? - spytał poważnym tonem. - Na początku cię to kręci, a potem... - machnął rękami. - Potem człowiek wariuje, staje się aroganckim gburem i tyle.
- Czyli uważasz się za aroganckiego gbura? - zaśmiałam się.
- Staram się nim nie być.
Zapadła cisza.
Zsunął kaptur, rozluźnił szal i zdjął okulary.
Przyłapałam się na tym, że z rozwartymi ustami się w niego wpatruję.
Te śliczne dołeczki w policzkach, ten uśmiech. Loki niedbale odgarnął do góry gdy opadły mu na czoło. Był taki młody, a jednocześnie wydawał się być z wyglądu taki męski i dojrzały.
- C-co robisz? - otrząsnęłam się.
- Chciałaś żebym zdjął. - odpowiedział krótko.
- Przestań, ktoś cię zobaczy! - chciałam włożyć mu okulary z powrotem na nos, ale chwycił mnie lekko za nadgarstek.
- Przynajmniej będą mieć zdjęcia na pierwsze strony. - mówiąc to zbliżał się do mojej twarzy i gdy skończył wypowiedź obdarzył mnie długim, namiętnym pocałunkiem.
_____________________________
Czytacie?
Dzisiaj może zdążę napisać jeszcze rozdział 5.

4 komentarze: